niedziela, 9 grudnia 2012

Opowiadanie IV cz3


Usłyszałam dźwięk budzika i otworzyłam oczy. Było po 10 ,jakie to szczęście ,że to niedziela. Wstałam powoli z łóżka i zeszłam na dół. Zobaczyłam kartkę stole i czterysta dwadzieścia złotych. 
- Jesteśmy w firmie i będziemy późno. Masz tu pieniądze na zakupy które chciałaś i na coś na obiad do zjedzenia. Mama z tatą. PS. potem pogadamy o wczorajszym wieczorze młoda panno. - przeczytałam na głos co było na kartce
Oooo, nie ma ich ,ale jest kasa na zakupy i pamiętają o wczoraj. Eh, taki mały minus tutaj. Wzięłam telefon komórkowy i zadzwoniłam do Eweliny. Po drugim sygnale odebrała.
- Halo. - powiedziała zaspanym głosem
- Oo, odebrałaś. - odrzekłam
- Zastanawiałam się czy opłaca mi się odbierać czy spać dalej. - zaśmiała się
- No wiesz ,miałyśmy iść dzisiaj na zakupy, prawda? - uśmiechnęłam się sama do siebie
Zapadła grobowa cicha i po chwili usłyszałam radosny pisk Eweli.
- Tak, tak, tak! Zgodzili się? - zapytała
- Noo, tylko się źli za wczoraj ,ale dali kase i są w pracy. - zaśmiałam się
- To bardzo dobrze, będę pod twoim domem o 11:30, ok? - powiedziała zapytując
- Oczywiście. - odparłam
- To do zobaczenia kochana. - odpowiedziała i się rozłączyłam
Uśmiechnęłam się w duchu ,że chociaż z nią mogłam pogadać i te zakupy, ahh. Poszłam do kuchni i zaczęłam robić sobie śniadanie.

Najedzona wbiegłam do pokoju i wzięłam rzeczy do łazienki. Zrobiłam sobie szybki prysznic i się ubrałam. Dobre 20 minut myślałam co mam założyć. Zdecydowałam się na duży, biały sweterek i czarne leginsy. Włosy lekko podkręciłam lokownicą i poszłam zadowolona do pokoju. Ścieląc łóżko wyleciała kartka z kołdry która od razu podniosłam. Był tam jego ,chłopaka z wczoraj. Na chwile przymknęłam oczy i przypomniałam sobie o wczorajszym. Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Chwile tak siedziałam z zamkniętymi oczami. Niestety nie trwało to długo. Usłyszałam dzwonek do drzwi i zerwałam się na równe nogi. Pośpiesznie wzięłam torbę na ramię i wyszłam z pokoju.
- OTWARTE! - krzyknęłam gdy byłam na schodach
Drzwi się otworzyły się ,a w nich stała już Ewelina. Uśmiechnięte przytuliłyśmy się na powitanie. Wzięłam pieniądze, ubrałam się i wyszłyśmy z domu. Rozejrzałam się i zamknęłam szybko drzwi. No nareście zakupy! Lubiłam na nie chodzić ,ale często się nudziłam. Zazwyczaj to mama kupowała mi ubrania bo znała mój gust i rozmiar.
Ale dalej nie dawał mi spokoju wczorajszy wieczór. Wyjęłam rękawiczkę z kieszeni i się uśmiechnęłam. Czyli to nie był sen i on był na prawde. Szybko ją schowałam spowrotem.
- Ej, ziemia do PANDY! - Ewelina machneła mi ręką przed oczami
- Oj, przepraszam. - powiedziałam
- O czym ty tak myślisz? - zapytała
- A, o, ten no.. - zaczęłam sie jąkać
- No mów mi tu.
- No wczoraj ,no wiesz ,że często wychodzę nocą do parku i noo. - zaczęłam jej opowiadać
- Spotkałaś kogoś?! - przerwała mi
- Tak.. - wymamrotałam
Jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki. Zaśmiałam się po nosem. 
~Panda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz